Asystent wsparcia
Monika Przełożna
Mam 46 lat, jestem szczęśliwą mamą i żoną.
Ukończyłam studia wyższe i posiadam dyplom mgr bankowości. Po latach pracy w tej dziedzinie doszłam do wniosku, że nie to chcę robić w swoim zawodowym życiu i uświadomiłam sobie, że to nie jest moje powołanie. Z tego powodu ukończyłam Kurs Asystenta Zdrowienia w zakresie zdrowia psychicznego.
Kilka lat temu uporałam się z depresją i dzięki temu dziś jestem gotowa nieść pomoc innym potrzebującym wsparcia.
Cześć Moniko, czy mogłabyś opowiedzieć nam trochę o sobie? Jakie były Twoje początki w życiu zawodowym i osobistym?
Miałam bardzo fajne dzieciństwo, później jednak moje życie jako nastolatki było dość trudne. Moi rodzice byli alkoholikami i w domu panowała dość średnia atmosfera. Mam dwóch braci. Chyba szybko chciałam uciec z tego domu. Zaczęłam pracę jako księgowa w dużej firmie zaraz po liceum. Poszłam na studia, poznałam mojego męża i wyszłam za mąż. Po dwóch latach małżeństwa urodziłam dziecko. Moja córka, Kamilka, jest niepełnosprawna; ma dziecięce porażenie mózgowe. 20 lat temu to była ogromna tragedia, nic nie wiedziałam na ten temat. Rozpoczęła się walka o dziecko. W międzyczasie pojawiły się trudności w domu, mój mąż nie zaakceptował naszej córki, nie chciał się nią zajmować. Po ośmiu latach wyprowadziłam się z domu, zostałam z niczym. Musiałam stanąć na nogi. W tym czasie rozpoczęłam studia magisterskie i pracowałam w banku. Wszystko spadło na moją głowę, bo byłam sama z niepełnosprawnym dzieckiem. Mama dużo mi pomogła, ale niestety potem zmarła. Miałam jednak szczęście spotykać na swojej drodze cudownych ludzi. Pomagali mi obcy ludzie, moi bracia mnie wspierali, ale oni mieli swoje rodziny i życie. Zaczęło się wtedy układać, ale później okazało się, że mam poważne problemy z kręgosłupem, a następnie depresję. Na początku nie wiedziałam, że to depresja. Każdy mówił: „Nie, ty jesteś silna, dasz radę”, a ja czułam, że coś jest nie tak. Byłam ciągle smutna, nie miałam siły wstawać z łóżka, chodziłam do pracy, bo musiałam. Kamilką musiałam się zajmować, wyjmować ją z łóżka. Ona jest zależna ode mnie. W międzyczasie prowadziłam rozwód, mąż nie chciał zajmować się Kamilką. Wszyscy mówili, że może przesadzam, że to nie jest depresja. Ale poszłam do lekarza, a psychiatra wysłuchał mojej opowieści.
Sama podjęłaś kroki, żeby znaleźć pomoc?
Tak, sama. Nie czułam, że przesadzam. Wszyscy znali mnie jako silną osobę, która nie narzekała, mimo trudnych sytuacji. Nikt nie powiedział: „Monika, może masz depresję, idź się zbadaj”. To było 10 lat temu i wtedy trochę się wstydziłam pójść do psychiatry, ale w końcu poszłam. Pani doktor po wysłuchaniu mnie stwierdziła, że to klasyczny przykład depresji i musimy natychmiast rozpocząć terapię oraz leczenie farmakologiczne.
Czy Pani doktor ustaliła z tobą jakiś cykl wizyt, aby lepiej poznać twój przypadek i móc cię zdiagnozować? Po jakim czasie mogła stwierdzić, że masz depresję?
Pani doktor stwierdziła depresję już podczas pierwszej wizyty. Dodała, że zwlekałam zbyt długo z pojawieniem się u niej, bo walczyłam z tym przez półtora roku. Kiedy lepiej sobie radziłam, odsuwałam to od siebie, ale gdy widziałam, że nie mam siły wstać z łóżka, łatwo się denerwowałam, czułam, że to, co wcześniej mnie cieszyło teraz straciło sens. Natychmiast rozpoczęłyśmy leczenie farmakologiczne, ale Pani doktor ostrzegła, że to nie będzie tak, że po pierwszej tabletce poczuję się lepiej. Przez kilka tygodni nie zauważałam zmian, więc zmieniłyśmy leki i po kilku tygodniach zaczęłam czuć się zmianę. Wtedy, czując się lepiej, odstawiłam leki bez wiedzy Pani doktor, ponieważ obawiałam się uzależnienia. Nie miałam wtedy wystarczającej wiedzy. Zaczęło się układać w moim życiu prywatnym, poznałam obecnego męża, miałam więcej siły i motywacji, ale depresja wróciła z podwójną siłą. Przechodziłam od euforii do płaczu. Myślałam, że chorowałam przez dwa lata i to koniec. Mój mąż wspierał mnie i uświadomił, że chodzenie do psychiatry to normalna rzecz, więc postanowiłam wrócić na terapię.
Jaki był najtrudniejszy moment podczas twojego zmagania się z depresją? Jak sobie z nim radziłaś?
Nie miałam myśli samobójczych, ale miałam myśli, że lepiej, żeby mnie nie było. Zaczęłam kombinować, że jeśli mnie nie będzie, to moja córka będzie miała wsparcie i opiekę. Stworzyłam w głowie taki scenariusz, ale nie myślałam o samobójstwie. Powiedziałam o tym Pani psychiatrze, która uznała to za bardzo niedobry znak. Zaczęłam terapię, w której przerabialiśmy moje życie od dzieciństwa, a także wróciłam do leczenia farmakologicznego.
Obecnie pracujesz jako Asystent Zdrowienia. Co skłoniło cię do podjęcia tej pracy i jak to wpływa na twoje życie?
Całe życie chciałam pomagać ludziom. Pracując w korporacji, nie spełniałam się, więc pomyślałam: „Dlaczego, by nie spróbować?”. Poszłam na kurs i pamiętam nasze pierwsze wykłady, z których wiedzę pochłaniałam. Poznałam tam ludzi, którzy przeżyli to samo, co ja, co było wyjątkowe. Miałam wykładowców specjalistów z różnych instytucji związanych ze zdrowiem psychicznym, omawialiśmy przypadki z ich codziennej pracy, co dało mi teoretyczną wiedzę z pierwszej ręki.
Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w projekcie “Asystent Wsparcia”? Co dla ciebie jest najważniejsze w tej inicjatywie?
Najważniejsze jest dla mnie to, że mogę pomóc. Swoim doświadczeniem mogę się dzielić, a ja miałam poczucie, że brakowało mi takiego wsparcia podczas mojego leczenia, żeby ktoś mnie zrozumiał. Mój mąż mnie rozumiał, ale też był zmęczony. Poszedł kiedyś do mojego psychiatry, pytając, jak może mi pomóc, co było bardzo wyjątkowe, bo chciał wiedzieć, jak być lepszym wsparciem. Asystent Zdrowienia różni się od lekarza czy psychologa. Lekarzowi czasami nie mówimy wszystkiego, a psycholog jest specjalistą, który ma wykształcone informacje, jak nam pomóc. Asystent Zdrowienia to osoba, która przeżyła te sytuacje i na podstawie własnego doświadczenia może wysłuchać i pomóc. Wyobrażam sobie, że mogę zrozumieć pacjenta i wejść w jego skórę, a nawet jeśli pomogę jednej osobie, to moja misja będzie wykonana.
Jakie znaczenie mają dla ciebie bezpłatne konsultacje psychologiczne? Jak one mogą pomóc osobom zmagającym się z depresją?
Bezpłatne konsultacje mają ogromne znaczenie. Poznałam wielu ludzi, którzy nie idą do psychologa, bo ich na to nie stać. Konsultacje NFZ często wiążą się z dodatkowymi kosztami i długim czasem oczekiwania na wizytę. Dlatego nawet 15-minutowa bezpłatna rozmowa przez telefon może zdziałać cuda, uspokoić kogoś, uratować. Kluczowe jest, aby konsultacje były bezpłatne i dostępne dla każdego.
Co chciałabyś przekazać osobom, które mogą wahać się przed skorzystaniem z pomocy psychologicznej?
Poprosiłam bym cię, abyś usiadła przed lustrem i zadała sobie pytanie: „Czy jesteś tego warta?”. Nawet jeśli odpowiedź będzie „nie”, bo może masz gorszy dzień, wówczas zadzwoń, ponieważ warto sięgnąć po pomoc. Otoczenie może próbować nam pomóc, ale trzeba zadać sobie pytanie: „Czy robię to dla siebie?”. Ten jeden telefon może być pierwszym krokiem do lepszego życia.
Czy potrafisz opowiedzieć o jakiejś szczególnej historii osoby, której pomogłaś jako Asystent Zdrowienia, która pokazuje, jak ważna jest rola komunikacji? Jakie masz nadzieje na przyszłość w kontekście tego projektu i jakie efekty chciałabyś zobaczyć?
Pamiętam jedną szczególną historię. Była pacjentka, która wcześniej pracowała jako księgowa i dobrze zarabiała, ale wszystko się zawaliło. Depresja, utrata pieniędzy, musiała sama utrzymać mieszkanie, nie miała nikogo kto, by jej mógł pomóc. Jej sytuacja była tragiczna. Często odmawiała wizyt u psychiatry ze względu na koszty. Potrzebowała wsparcia, więc dałam jej mój numer. Dzwoniła do mnie i chciała pomocy od kogoś, kto miał podobne doświadczenia. Była wdzięczna za rozmowy, które dawały jej poczucie wsparcia i zrozumienia. To było dla niej ważne i naprawdę jej pomogło. Historia jest dla mnie wyjątkowa, bo chciała ze mną rozmawiać, bo potrzebowała drugiej osoby, nie lekarza i analizy, ale rozmowy. To dzięki niej wszystko się zaczyna.
Co chciałabyś, aby ludzie zrozumieli na temat depresji i jakich efektów spodziewasz się w kontekście projektu „Asystent Wsparcia”?
Chciałabym, aby zmieniło się myślenie o osobach z problemami psychicznymi. Chciałabym, żeby te osoby nie były traktowane gorzej i żeby nie umniejszano ich problemom. Wciąż są ludzie, którzy wstydzą się szukać pomocy lub przyznać się, że się leczą psychiatrycznie czy psychologicznie, bo obawiają się oceny ze strony pracodawcy, kolegów czy rodziny. Chciałabym, żeby mentalność ludzi się zmieniła, a osoby potrzebujące wsparcia nie wstydziły się zadzwonić, bo po to jesteśmy.